1894. Przy "Czarnym Młynie" śmiało można odpocząć

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 1 miesiąc temu
Daleko mi do kinomana będącego na bieżąco z nowościami. Nie mam zbyt dużo czasu i okazji do obejrzenia dobrego filmu. Co ja piszę - "dobrego", adekwatnie to żadnego, choćby złego. Dlatego staram się je dobierać raczej rozsądnie, tak aby nie mieć poczucia straty czasu. Nie zawsze mi się to udaje, bo filmy są różne i niektóre naprawdę odbiegają od moich odgórnych wyobrażeń. Na szczęście stanowią one niewielki procent całości, co jest chyba dobrą wiadomością, a zarazem odkryciem. Tak, tak, mam to szczęście, iż trafiam z reguły na dobre i interesujące produkcje.
Jakiś czas temu pisałam Wam, iż przeczytałam książkę przeznaczoną dla młodzieży - "Czarny Młyn". Jednak na informację o istnieniu filmu nakręconego na jej podstawie natchnęłam się już kilka lat temu. Przejrzałam kadry z produkcji i już wtedy wiedziałam, iż kiedyś ją obejrzę. Zresztą sami zobaczcie zwiastun zachęcający do pójścia na nią do kin.

A jak tylko zapoznałam się z fabułą książkowego pierwowzoru moje pragnienie zostało jeszcze bardziej spotęgowane. Na szczęście udało mi się znaleźć całość w wersji on-line, a i z wygospodarowaniem czasu potrzebnego na obejrzenie całości nie miałam problemu. Odpoczynek "od wszystkiego" potrzebny jest każdemu z nas, a ja czułam, iż chcę go właśnie wykorzystać na zobaczenie "Czarnego Młyna".
Podobnie jak w książce, także i tutaj spotykamy się z kilkorgiem przyjaciół - Iwem, jego młodszą siostrą Melką, Piotrkiem, Karolem, Natalką oraz sporo starszym Maksem. Mieszkają w małej, zapomnianej miejscowości o nazwie Młyny. Nad Młynami góruje ogromny młyn, niegdyś główne miejsce zatrudnienia mieszkańców miejscowości i okolic. Jednak od czasu wielkiego pożaru, który miał miejsce kilka lat wcześniej, stoi pusty. Dla Iwa miał on szczególny wymiar - to w jego czasie zginął jego ukochany tata, a jego ciała nie odnaleziono pomimo upływu lat. Dodatkowo kilka miesięcy później urodziła się mu niepełnosprawna siostra, co jeszcze bardziej pogorszyło sytuację rodziny. Dla dzieci zaczynają się wakacje, na pozór kolejne podczas których nic interesującego nie będzie się działo w ich życiu. W tym roku dzieje się jednak coś niezwykłego - pewnego dnia znika kuchenka z domu Iwa i Melki, sama Mela, która jest niema, zaczyna mówić, innej nocy króliki uciekają z klatek, które same pootwierały, ktoś kradnie pompę zasilającą Młyny w wodę, a którejś nocy wszystkie elektroniczne sprzęty "wychodzą" z domu. Jednak kiedy wszyscy dorośli znikają w niewyjaśnionych okolicznościach, a z nieba zaczyna padać śnieg, dzieci zaczynają podejrzewać, iż to właśnie opuszczony i zapomniany przez wszystkich młyn stoi za takim stanem rzeczy. Zgodnie postanawiają zobaczyć co tak naprawdę się w nim dzieje i chociaż mają kategoryczny zakaz zbliżania się do niego, łamią go. Dowodzi nimi mała Mela, która ku zdumieniu innych, wie w jaki sposób pokonać wroga.
Film, podobnie jak książka, przedstawia szereg wartości, tak bardzo ważnych w życiu młodego człowieka, chociaż w dzisiejszych czasach niejednokrotnie zapominanych, pomijanych, czy też schodzących na drugi plan. To jest przyjaźń ponad wszystko - główni bohaterowie spędzają ze sobą każdą wolną chwilę, wspierają się, razem realizują swoje pomysły. Razem grają na komputerze w domu Maksa, jeżdżą na rowerach, spędzają czas nad jeziorem oraz na łące. Można powiedzieć, iż są na siebie skazani, bo w okolicy prawdopodobnie nie ma innych dzieci. Przynajmniej można wywnioskować to z filmu. Inna wartość to solidarność - dzieci wszystko robią wspólnie, ponosząc taką samą odpowiedzialność za swoje czyny. A jednocześnie to ich jednoczy, sprawia iż z każdą "przygodą" coraz scala ich przyjaźń, zwiększa ich wzajemne zaufanie względem siebie. To co zwraca uwagę w filmie to też wątek rodziny i więzów łączących ich członków - po śmierci taty Iwa i Meli sytuacja materialna w ich rodzinie uległa pogorszeniu. Przez jakiś czas mama dzieci zarabiała na życie piekąc i sprzedając ciasta, jednak kiedy zniknęła kuchenka, musiała zmienić sposób zarabiania pieniędzy. Znalazła zatrudnienie w oddalonej o spory odcinek drogi restauracji. Jednak mimo ciężkiej sytuacji, w jakiej się znaleźli, w dalszym ciągu starała się zapewnić Iwowi i Melce kochający dom, wspierając ich na każdym kroku. Również Iwo stara się pomóc mamie jak może - np. zbierając wiśnie do ciasta, szukając zaginionej kuchenki, albo pilnując siostry na czas jej pobytu w pracy. Takim przeciwieństwem rodziny Iwa i Meli jest rodzina Maksa, gdzie rodzice chłopaka wyjechali do większego miasta, a jedyne zainteresowanie ich synem sprowadza się do przesyłania mu co miesiąc środków pieniężnych. Z tym pilnowaniem siostry przez Iwa wiąże się odpowiedzialność. Iwo musi zaopiekować się młodszą niepełnosprawną siostrą, chociaż wyraźnie widać, iż z początku jest na to niechętny. Z czasem jednak przyzwyczaja się do nowej sytuacji, a choćby zaczyna ją akceptować i dostrzegać w niej plusy. Wie, iż siostra jest bezbronna i bezradna i iż nie poradzi sobie bez pomocy drugiej osoby, iż musi być za nią odpowiedzialny, aby nie zawieść, jej, mamy, a przede wszystkim samego siebie.
Film w kilku miejscach rozmija się z fabułą książki. W książce każda rodzina mieszka w osobnym domu, w ekranizacji jest to jeden budynek typu familiak, gdzie wszystkie dzieci mieszkają razem, ale w osobnych mieszkaniach. W książce tata Meli i Iwa wyjeżdża do pracy do Szwecji i zrywa kontakt z rodzinie, natomiast w filmie ginie on w pożarze Młyna. Iwo i Mela w powieści mieszkają wraz z mamą i babcią, w ekranizacji nie występuje postać krnąbrnej staruszki. Wreszcie sama Mela w książce cierpi na karłowatość, a w filmie na mózgowe porażenie dziecięce. Samo zakończenie filmu jest też bardziej optymistyczne niż przedstawione ono zostało na kartkach książki. Pozostałe treści raczej pokrywają się ze sobą.
Na koniec chciałabym zwrócić uwagę na świetną grę młodych aktorów. Moją uwagę w szczególności przykuła Pola Galica - Galoch wcielająca się w postać niepełnosprawnej Meli. W moich oczach zrobiła to tak wiarygodnie, iż chwilami miałam wrażenie, iż do tej roli naprawę zatrudniono niepełnosprawną dziewczynkę. Bracia Wicińscy, Iwo (grający Iwa) i Bruno (wcielający się w postać Piotrka), jak zwykle czarowali swoim uśmiechem i autentyzmem. Od jakiegoś czasu śledzę ich karierę i muszę przyznać, iż mają w sobie to coś, co sprawia, iż nie da się ich nie lubić, a człowiek chce się z nimi zaprzyjaźnić. Mateusz Winek (Karol) potrafi rozkochać w sobie swoim uroczym wyrazem twarzy nadającym mu wygląd słodkiego rozrabiaki. Nie sposób nie wspomnieć o Oliwi Ogorzelskiej, czyli filmowej Natalce. Tak naprawdę nie kojarzyłam tej dziewczynki z żadnej wcześniej obejrzanej produkcji i na początku nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać. Jednak jej gra aktorska, a przede wszystkim sceny z zakochanym w jej postaci Piotrku sprawiły, iż i do niej bardzo gwałtownie się przekonałam.
Ogólnie film mi się podobał pomimo pewnych rozbieżności z literackim oryginałem. Oglądałam go też pod kątem tego, w jaki sposób można go wykorzystać do pracy z dziećmi, jakie wartości zostały w nim zawarte, czy też przemycone, o czym można na jego podstawie porozmawiać. Mam kilka pomysłów, i mam też nadzieję, iż dane mi będzie wprowadzić je w życie.
Idź do oryginalnego materiału