1921. Pierwsze razy nie muszą być trudne

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 1 tydzień temu
W tym roku formacyjnym w Duszpasterstwie Akademickim zorganizowano po raz pierwszy "Dzień rodziny". Jego podstawowym założeniem było pokazanie naszym bliskim w jaki sposób formujemy się w ramach duszpasterstwa, co w nim robimy oraz wzajemne poznanie się. To znaczy bardziej poznawali się nasi rodzice, dziadkowie, czy też rodzeństwo, niż my sami. Jako termin wybrano trzecią niedzielę po Wielkanocy, znaną też jako Niedziela Dobrego Pasterza.
Dzień rozpoczął się od uroczystej Mszy Świętej sprawowanej w ciasnej, bądź co bądź, kaplicy mieszczącej się na Wydziale Teologicznym UŚ-iu. Tym razem jednak mieliśmy cały dolny hol dla siebie i część z nas, zwłaszcza studentów, pozostała na zewnątrz, gdzie też były wystawione krzesła. Głównym celebransem liturgii był nasz duszpasterz, ksiądz Krzysztof, i to on skierował do nas słowa kazania, w którym nawiązał do obchodzonej Niedzieli Dobrego Pasterza i do tego, iż określenie to może być stosowane nie tylko w stosunku do księży, ale i rodziców. Bo przecież: "Ilu jest takich rodziców, którzy nigdzie w swoim życiu nie byli, aby ich dzieci mogły być wszędzie? Ilu jest rodziców, także w tym duszpasterstwie, którzy nie skończyli studiów, bo całe życie pracowali, żeby ich dzieci mogły studiować? Ilu wreszcie jest takich, którzy nic swojego nie mają, po to, aby ich dzieci mogły mieć wszystko? To jest obraz Dobrego Pasterza, który w dzisiejszej Ewangelii pokazuje nam Pan Jezus."*.
Po Mszy przyszła pora na tradycyjne już zdjęcie wszystkich jej uczestników, które pokazywało jak wielu z nas tego dnia przybyło na spotkanie.
Nie wszyscy jednak mogli zostać na jego dalszej części. Po Mszy ci, którzy zostali udali się do wydziałowej stołówki, która adekwatnie działa na nowo dopiero od grudnia ubiegłego roku, gdzie czekał na nas ciepły bogracz. Był to też znakomity moment do tego, abyśmy mogli bliżej się poznać rodzinami, bo nie od dzisiaj wiadomo, iż najlepiej rozmawia się przy stole. Bardzo gwałtownie się okazało, iż jestem "tą Karoliną", o której ksiądz Krzysztof bardzo często opowiada swojej mamie. Ona sama zaś chciała mnie poznać osobiście, co jeszcze bardziej mnie ucieszyło, chociaż nie uważam, abym zbytnio odstawała od innych, choćby w górę. Zawsze uważałam się za taką samą osobą jak inni. Sam ksiądz Krzysztof też z chęcią poznał moich rodziców, podkreślając moje zaangażowanie w życie duszpasterstwa. No i zachwalał mój wielkanocny mazurek nie do końca wierząc w to, iż adekwatnie był to mój debiut w tej dziedzinie.
A tak owy słynny mazurek a'la Lolek prezentował się na stole podczas spotkania wielkanocnego
I znowu pomyślałam sobie, iż w zasadzie daję z siebie tyle, ile mogę. Nie mnie jednak oceniać, czy to jest dużo, czy też mało. Ale z tego, iż mazurek cieszył się tak dużym powodzeniem i uznaniem to raduję się do dzisiaj. Chyba to nie jest zbyt dużym grzechem.
Po posileniu się wszyscy przeszliśmy do sali im. Franciszka Blachnickiego znajdującej się w siedzibie redakcji "Gościa Niedzielnego", tej samej, w której mieliśmy śniadanie wielkanocne. Tam była część spotkania poświęcona przedstawieniu naszym rodzinom działalności duszpasterstwa oraz dalszym rozmowom, tym razem przy wypiekach i ciepłych oraz zimnych napojach. Główni moderatorzy poszczególnych grup przybliżali nam ich działalność i założenia. Przedstawiono też ogólne akcje realizowane przez duszpasterstwo, takie jak np. rekolekcje (także wyjazdowe), poranne roraty w adwencie, Ekstremalna Droga Krzyżowa, spotkania z ciekawymi ludźmi, bal karnawałowy, czy też "Magnifikat", czyli podziękowanie za cały rok formacyjny. O wielu z nich mogliście przeczytać na łamach tego bloga.
Czas gwałtownie mijał, jak to zwykle bywa w dobrej, rodzinnej atmosferze. I pewnie siedzielibyśmy z rodzicami jeszcze dłużej, gdybym nie zamierzała wziąć udziału w mojej - nie-mojej parafii, w której po raz pierwszy (kolejna pierwsza rzecz w tym samym dniu) organizowane było nabożeństwo Drogi Światła (Via Lucis). Jest ono znane od kilka wieków, chociaż mało rozpowszechnione. Umożliwia ono wiernym głębsze przeżycie euforii płynącej ze zmartwychwstania Pańskiego.
Rozważanie poszczególnych stacji, których zwykle jest czternaście, pozwala na zastanowienie się nad kluczowymi momentami, które nastąpiły po zmartwychwstaniu Jezusa, zaczynając od spotkania zmartwychwstałego z Marią Magdaleną, poprzez spotkanie z uczniami idącymi do Emaus, aż po moment zesłania Ducha Świętego na Apostołów.
Nabożeństwo to szczególnie obfituje w symbolikę. Jego główny element, światło, jest odniesieniem do Zmartwychwstałego Jezusa, czyli "światłości świata". Poprzez przejście od ciemności do światła wierni są zaproszeni do refleksji nad własnym życiem w świetle zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią. To przesłanie niesie za sobą nadzieję i zachętę do przemiany życia w zgodzie z wartościami zawartymi w Ewangelii. "Droga Światła" pomaga też wiernym dostrzec obecność Zmartwychwstałego w życiu codziennym, uczy zaufania do Boga oraz otwiera na działanie Ducha Świętego. Jest też przypomnieniem, iż każdy chrześcijanin został powołany do bycia świadkiem zmartwychwstałego Chrystusa w świecie.

źródło: https://pl.aleteia.org/2024/04/13/droga-swiatla-wyjatkowe-nabozenstwo-na-okres-wielkanocny/
* Fragment kazania wygłoszonego przez księdza Krzysztofa
Idź do oryginalnego materiału