Chajzer w przejmującym wyznaniu o zmarłym synu. "Maks śnił mi się niemal każdej nocy"

natemat.pl 2 tygodni temu
Filip Chajzer udzielił szczerego wywiadu, w którym odniósł się do śmierci swojego syna. Przyznał, iż był taki okres, w którym mały "Maks śnił mu się niemal każdej nocy". Opowiedział też o swoim załamaniu psychicznym.


Przypomnijmy: Filip Chajzer w 2015 roku stracił syna – Maksymiliana. Chłopiec jechał autem ze swoim dziadkiem – teściem prezentera. Doszło do tragicznego wypadku, którego 9-latek niestety nie przeżył.

Chajzer: Maks śnił mi się niemal każdej nocy


Tymczasem były prezenter zdecydował się na odważny wywiad, który ukazał się w "Vivie". Wspomniał o tym, iż z Maksem łączyła go silna więź.

– Byliśmy bardzo blisko związani. Najlepsi przyjaciele. Nie znałem nikogo z takim poczuciem humoru, nigdy nie miałem bardziej mojego człowieka na świecie. Z racji tej bliskości mogłem odczytać sygnały, iż on ciągle jest. Mówiąc wprost, uważam, iż śmierć nie jest jednoznacznym końcem – wyznał.

O niektórych rzeczach przez cały czas ciężko mu mówić. Gdy dziennikarka przeprowadzająca wywiad wspomniała, iż w maju tego roku Maksymilian Chajzer podchodziłby do matury, 39-latek odparł:

– Na terapiach, w swojej głowie i w tym ciemnym pokoju z zaciągniętymi żaluzjami przerobiłem setki rzeczy. Za to jeszcze się nie zabrałem. Gdybym to zrobił, rozsypałbym się na rok.

Zwierzył się natomiast z tego, iż po odejściu syna zachorował na depresję.

– Moja choroba na pewno wynika z kilku przyczyn, ale głównym katalizatorem była tamta sytuacja. Śmierć Maksa. Nigdy nie miewałem takich stanów przed 2015 rokiem. Wtedy był ten pierwszy raz. Potem depresja powracała znienacka. Przychodzi taki dzień, gdy demon siada na moim ramieniu i szepcze do ucha: "Filip, spierd***my stąd. Zasłaniamy żaluzje". Potem odłącza mnie od prądu – opisywał.



Choć początkowo Chajzer nie chciał skorzystać z pomocy specjalistów, to później poszedł na terapię. Uzdrawiające było dla niego też spisywanie rozmów z synem.

– Maks śnił mi się niemal każdej nocy. Budziłem się i zapisywałem nasze rozmowy. Byłem w fatalnym stanie, ale wtedy jeszcze nie chciałem pomocy psychologa. Wstydziłem się, iż jestem taki słaby. Próbowałem poszukiwać odpowiedzi na własną rękę. Śmierci dziecka nie da się racjonalnie wytłumaczyć. W ogóle nie da się wytłumaczyć… – podsumował.

Idź do oryginalnego materiału