Moje motto

„Często spotykam się ze stwierdzeniem, że wszyscy jesteśmy niepełnosprawni. Ludzie bywają okaleczeni w najróżniejszy sposób: zatruci przez toksyczne relacje, zranieni przez miłość, przytłoczeni utratą pracy, rozdarci wewnętrznie z powodu rozpadu rodziny, sparaliżowani strachem czy niepokojem... Okaleczenie może dotyczyć każdego, w każdej sferze życia i w każdym środowisku społecznym” - J.-B. Hibon "Pijany ze szczęścia. Opowieść o życiu spełnionym"

Jaki był ten dzień

"Jaki był ten dzień,
co darował, co wziął?
Czy mnie wyniósł pod niebo,
czy zrzucił na dno?
Jaki był ten dzień,
czy coś zmienił, czy nie?
Czy był tylko nadzieją
na dobre i złe?"

wtorek, 9 kwietnia 2024

1907. Minęło tyle lat, a ja mam wrażenie, jakby to było wczoraj...

Nie wiem dlaczego, ale to była jedna z tych śmierci, która szczególnie mną wstrząsnęła. W kwietniu 2004 roku byłam w pierwszej klasie gimnazjum i już dosyć żywo interesowałam się tym, co dzieje się wokół mnie. Z drugiej strony bardzo lubiłam oglądać w tamtym czasie serial "Na dobre i na złe" opowiadający o perypetiach personelu z fikcyjnego szpitala w równie fikcyjnej miejscowości o nazwie Leśna Góra. Jedną z głównych postaci ówczesnego serialu była siostra oddziałowa grana przez aktorkę Darię Trafankowską.
Na początku, czyli w 2000 roku, wydawała mi się ona dosyć oschła i surowa. W tamtym okresie czasu dosyć dużo czasu spędzałam w szpitalach i może po prostu chciałam ją taką widzieć? A że przy okazji miałam bujną wyobraźnię, to bardzo często "widziałam" ją w sytuacji, kiedy pobiera mi krew albo podłącza kroplówkę. Jednak z czasem coraz bardziej zaczęłam się do niej przekonywać, aż wreszcie ją polubiłam. I tak jak jako dziesięciolatka za nic na świecie nie chciałam, aby wykonywała mi jakieś zabiegi, tak jako owa trzynastolatka wręcz przeciwnie, chciałam aby pielęgniarki które spotykam były takie jak ona - ciepłe i życzliwe.
To były jeszcze dla mnie bezinternetowe czasy, a głównym przekaźnikiem informacji była prasa. To pewnie z niej dowiedziałam się, że Daria Trafankowska jest bardzo chora. Czy zdawałam sobie wtedy sprawę z tego, jak ciężką chorobą jest nowotwór trzustki, z jakim się zmagała? Podejrzewam, że nie, chociaż co nieco o nim wiedziałam, także dzięki serialowi, w którym grała. Potem trafiłam na informację, że umarła. A może nie wyczytałam tego w prasie, tylko usłyszałam w telewizji? Po tych dwudziestu latach trudno jest mi to określić.
Wielokrotnie zastanawiałam się, jaka Daria Trafankowska była poza planem. Co ciekawe, w mojej pamięci jeszcze tkwi jakiś artykuł o niej, czy też z nią wywiad, w którym opowiadała, jak to najpierw dała swojemu synkowi Witowi buraczki do zjedzenia, a potem panikowała, że chłopiec ma krew w stolcu. Ale chyba nie znalazłam wtedy zbyt dużo artykułów na jej temat. Przynajmniej w tym, co czytało się w moim domu. 
Teraz, teraz jest internet, bardzo szybko i łatwo znaleźć interesujące nas rzeczy. Dziś, w dwudziestą rocznicę jej śmierci na głównej stronie Onetu pojawiły się dwa artykuły (a pewnie jest ich i więcej), które niejako przybliżają sylwetkę Darii Trafankowskiej. Pozwólcie, że się nimi z Wami podzielę.

Daria Trafankowska odeszła 20 lat temu. W szpitalu doszło do przykrej sytuacji

Daria Trafankowska odeszła 20 lat temu. Obawiała się, że nie wygra walki z chorobą nowotworową i "zawiedzie wszystkich", którzy trzymają za nią kciuki. Mówiła o tym w ostatnim wywiadzie dla "Vivy". "Ciągłe przypominanie choremu: >>Bądź dzielny, tak wiele zależy od ciebie<<, jest dla mnie stresujące. A jeśli się nie uda, choć tak bardzo się staram? Prócz samej choroby zadręczy mnie przekonanie, że zawiodę wszystkich, którzy we mnie wierzyli. Nie chcę tego" - opowiadała. Gdy trafiła do szpitala onkologicznego "zaprzyjaźniona" osoba doniosła prasie, że... ma raka.
Daria Trafankowska przed śmiercią udzieliła wywiadu "Vivie" (Viva / AKPA)
Daria Trafankowska cieszyła się ogromną popularnością, głównie za sprawą roli oddziałowej Danuty Tretter w serialu "Na dobre i na złe". O tym, że choruje na raka trzustki, dowiedziała się rok przed śmiercią. Mimo to nie zrezygnowała z grania i do końca wierzyła, że uda jej się wyzdrowieć.
Teatr Powszechny przeżył oblężenie, gdy koledzy zorganizowali dla niej koncert, z którego dochód został przeznaczony na eksperymentalną terapię w klinice w Salzburgu. Aktorkę leczono immunoterapią, podając szczepionkę wychodowaną w oparciu o badania krwi dr. Klehra.
W swoim ostatnim wywiadzie dla "Vivy" Trafankowska mówiła, że dawka dobroci i wsparcia, jaką otrzymuje od ludzi, jest dla niej paraliżująca.
 - Głupio mi, że wokół mnie jest tyle zamieszania. Nie lubię być w centrum uwagi - opowiadała Justynie Kobus.

Daria Trafankowska w marcu 2004 roku
udzieliła wywiadu "Vivie" (Onet)
"Trafankowska ma raka"
Nie używała słowa "rak", bo się go bała, wolała "nowotwór", który "brzmi znacznie lepiej". Ze swojej choroby nie chciała robić sensacji - bała się, że gdy będzie mówić publicznie o tym, co ją spotkało, ktoś pomyśli, że "chwyta się wszystkiego", by przypomnieć o swoim istnieniu.
Gdy trafiła na oddział onkologiczny, doszło do przykrej sytuacji - ktoś "życzliwy", podając się za pracownika szpitala, powiadomił media, że "Trafankowska ma raka". Rozdzwoniły się telefony. Aktorka prosiła dziennikarzy, by nie upubliczniali informacji, bo jest w trakcie badań i wciąż nie ma postawionej diagnozy. "I nikt nie napisał. Zachowano się bardzo fair" - przyznała.
Za to poczytny dziennik, dla którego regularnie pisywała felietony, wykorzystał jej chorobę do podniesienia nakładu. Aktorka udzieliła redaktorom gazety szczerego wywiadu, który został okrojony i sprowadzony do taniej sensacji.
"Po wydrukowaniu go byłam załamana. Przeczytałam wszystko to, czego chciałam uniknąć. Prosiłam, by skupić się na moich podziękowaniach dla ludzi, którzy mnie wspierają. Wszystko, co było dla mnie ważne, wypadło z rozmowy. Zostały banały. W dodatku wyglądało na to, że choroba jest jakimś pozytywnym wydarzeniem w moim życiu, bo nagle odkryłam, ilu mam przyjaciół i jakie życie jest fajne. A to bzdura, bo o tym zawsze wiedziałam" - wspominała z żalem Trafankowska.

"Nic się nie zmieniło"
Zdawała sobie sprawę z tego, że w przypadku raka trzustki z przerzutami na wątrobę rokowania są kiepskie. Sięgała po fachową literaturę, podręczniki dla lekarzy i studentów medycyny, które informowały, że "w większości przypadków choroba kończy się zgonem na przestrzeni od trzech do sześciu miesięcy". A ona miała bardzo rzadki rodzaj nowotworu, przyjmowała silną dotętniczą chemię, po której czuła się fatalnie. Nie traciła jednak nadziei.
 - Tak sobie myślę, że skoro jest napisane "w większości", a ja po pięciu miesiącach od diagnozy wciąż pracuję i radzę sobie, to może jestem w tej mniejszości? Bardzo bym tego chciała" - mówiła.
Swoje życie podzieliła na to przed chorobą i po chorobie. Wcześniej wypijała "morze kawy, wypalała mnóstwo papierosów, notorycznie się odchudzała", jednak nigdy nie miała problemów gastrycznych. Gdy zachorowała, dotarło do niej, że być może wahania wagi osłabiają trzustkę. Odstawiła używki, przeszła na ścisłą dietę. Choroba nie przewartościowała jej życia, nie sprawiła, że dowiedziała się czegoś nowego. Wciąż dużo pracowała, ale gdy padało hasło "chemia", nie dzwoniła do lekarza i nie przekładała terminu.
"Jak się głębiej zastanowię, dochodzę do wniosku, że nie odbywałam głupich spotkań. Jeśli coś już robię, jest to dla mnie ważne. Nie mogę powiedzieć: >>Boże, ile czasu zmarnowałam, a nie wiadomo, ile mi go zostało<<. To byłaby nieprawda, bo niczego nie żałuję. W moim postrzeganiu świata i ludzi nie dokonała się żadna rewolucja".
Daria Trafankowska w styczniu 2004 r. (Zawada / AKPA)

Grób Darii Trafankowskiej na warszawskich
Powązkach (wikipedia)
Rak to "uczciwa" choroba
Aktorka pracowała niemal do samego końca, nagrywając kolejne odcinki "Na dobre i na złe", pracując w radiu i przygotowując program medyczny "Nasze rytmy zdrowia", gdzie spotykała się z lekarzami i chorymi. Lubiła to i miała nadzieję, że tak już pozostanie. Jednak scenarzyści "Na dobre i na złe" byli przygotowani na każdą ewentualność i pisali "z dużą ostrożnością".
Przez pierwsze trzy miesiące od diagnozy aktorka czuła się bardzo dobrze i wciąż pytała swoją psychoterapeutkę "kiedy ją walnie". No i walnęło... "Wtedy się uspokoiłam. Kiedy boli, tak mocno skupiam się na walce z bólem, że przestaję kombinować. Na szczęście wciąż mogę pracować" - podkreślała.
"Coraz więcej we mnie spokoju. Choroba nowotworowa ma w sobie coś bardzo uczciwego, przy całym jej okrucieństwie. Daje czas na uporządkowanie swojego życia, jakiego nie da wylew czy zawał serca".
Daria Trafankowska zmarła 9 kwietnia 2004 roku. Spoczęła na cmentarzu Powązkowskim.

Na podstawie: https://plejada.pl/newsy/ostatni-wywiad-darii-trafankowskiej-coraz-wiecej-we-mnie-spokoju/0lmehxn 

I jeszcze jeden artykuł, tym razem zawierający wypowiedzi jej młodszej serialowej koleżanki - Katarzyny Bujakiewicz:

"Miała 49 lat, jak umarła. Jestem w szoku". Ostatnie chwile Darii Trafankowskiej

Daria Trafankowska zmarła 20 lat temu. W rozmowie z Plejadą Katarzyna Bujakiewicz wspomina aktorkę i wspólne dni na planie "Na dobre i na złe". - Mówili na nią Matka Boska Trafankowska. Była chodzącym spokojem, rozsądkiem, była moją powierniczką - wyjawia Katarzyna Bujakiewicz i dodaje, jak wyglądały ostatnie chwile życia jej koleżanki po fachu.
Daria Trafankowska na planie "Na dobre i na złe" w 2001 r. (Prończyk / AKPA)
Katarzyna Bujakiewicz i Daria Trafankowska spotkał się na planie serialu "Na dobre i na złe". Bardzo szybko połączyła je wspólna więź, gdy okazało się, że obydwie pochodzą z Poznania. Katarzyna Bujakiewicz wyjawiła, że na dobre słowo, wsparcie i radę Darii Trafankowskiej mogła liczyć zawsze, niezależnie od pory dnia czy powagi problemu.
- Pamiętam, że mogłam zadzwonić do niej nawet o czwartej rano zapłakana z jakimś problemem i ona była zawsze do dyspozycji - mówi Katarzyna Bujakiewicz 20 lat po śmierci aktorki , malując obraz prawdziwej Darii Trafankowskiej, czyli takiej, jakiej widzowie nie mieli okazji poznać.

Daria Trafankowska we wspomnieniach Katarzyny Bujakiewicz. "Siedziałyśmy i omawiałyśmy życie"
Katarzyna Bujakiewicz w "Na dobre i na złe" grała od samego początku. To na planie serialu TVP poznała śmietankę polskiego aktorstwa.
Katarzyna Bujakiewicz na planie "Na
dobre i na złe" w 2007 r.
(mwmedia / MW media)
- Zestaw aktorski, przy którym przyszło mi dojrzewać i uczyć się tego aktorstwa był naprawdę z najwyższej półki, więc jestem szczęśliwa, że akurat w tym momencie i w takim wieku trafiłam na tę ścieżkę. Tam przecież miałam i Artura Żmijewskiego i Małgorzatę Foremniak. Tam wszystko grało! Nikt ani się nie wywyższał, ani nie traktował nikogo z góry, tylko z taką empatią, wsparciem, wzięciem pod skrzydła i zaopiekowaniem się. No i od takiej strony emocjonalnej również, bo wiadomo - dla młodego aktora to duży stres wejść na plan do takiej ekipy i do takiej drużyny - wspomina Bujakiewicz.
To właśnie na planie hitowego serialu miała okazję poznać też Darię Trafankowską. W produkcji grały rodzinę, a postać Trafankowskiej - Danuta Dębska - słynęła z tego, że była ostra, chłodna i mocno trzymała się zasad. Prywatnie jednak Katarzyna Bujakiewicz znalazła w starszej koleżance mentorkę i powierniczkę.
 - Jechałyśmy do niej i w oparach papierosowych, bo obie wtedy paliłyśmy papierosy, siedziałyśmy i omawiałyśmy życie, a ona mi wiele rzeczy tłumaczyła. Różne moje wątpliwości sercowe zawsze pięknie rozwiązywała. No i pamiętam, że nawet mogłam do niej o czwartej rano zadzwonić zapłakana z jakimś problemem i ona zawsze była do dyspozycji - wyjawia Katarzyna Bujakiewicz,
Aktorka nie ukrywa również, że z Darią Trafankowską zawsze dobrze i wesoło spędzała czas.
 - Kiedy "Na dobre i na złe" zrobiło się bardzo popularne, razem szłyśmy do centrum handloweego czy gdzieś na zakupy, czy przed planem, czy po planie, albo tak po prostu, no to się wygłupiałyśmy. Udawałyśmy, że gramy tę naszą parę serialową, czyli ona mnie opierdzielała, a ja przepraszałam. Ludzie patrzyli na nas ze śmiechem i zastanawiali się, czy to prawda i my faktycznie jesteśmy w takiej relacji, czy się wygłupiamy. Miałyśmy z tego niezłą zabawę - przyznaje aktorka.

Ostatnie chwile Darii Trafankowskiej mocno wpłynęły na Katarzynę Bujakiewicz
Katarzyna Bujakiewicz zauważa również, że gdy Daria Trafankowska chorowała, dała jej radę, która pozostała z nią do dziś:
 - Pamiętam, jak ona zaczęła chorować, mówiła: widzisz, Kasia, całe życie się odchudzamy, robimy głupoty. Przestań to robić, bo ja jestem teraz chuda, a wcale tego nie chcę. To we mnie zostało i faktycznie do dziś mówię sobie: odczep się od siebie dziewczyno, i przestań kombinować. To mi dało dużo do myślenia - mówi Katarzyna Bujakiewicz.
Aktorka wyjawia również, że Daria Trafankowska zawsze była pełna ciepła, oddania i dobroci.
- Dzisiaj wszyscy wszystko oceniają. Ona nie robiła tego. Ona wszystkich broniła. Ja nigdy nie usłyszałam od niej złego słowa na żaden temat. Wiadomo, że w garderobie się różne osoby omawia, a ona zawsze stawała w obronie czy aktorki, czy reżysera, na którego psioczyłyśmy. Nawet jakby ktoś był naprawdę beznadziejny, to zawsze znajdowała w nim jakieś plusy. I to o tym staram się pamiętać po tych 20 latach - dodaje aktorka i zaznacza, że mądrość Darii Trafankowskiej bardzo pomogła i wiele dała ludziom, którzy mieli okazję ją poznać. 
Katarzyna Bujakiewicz dzieli się również jednym z jej ulubionych wspomnień, gdy Daria Trafankowska miała okazję poznać jej babcię.
 - Przyjechała do mnie do domu do Poznania, a moja babunia była wielką wielbicielką i fanką "Na dobre i na złe". Bardzo lubiła Darię. Pamiętam, jak sobie siedziałyśmy w salonie. Babunia była szczęśliwa, siedziałyśmy w trójkę i rozmawiałyśmy.
Teraz one szczęśliwe sobie siedzą i piją herbatkę, kawkę, ale nie ma ani jednej, ani drugiej. To takie moje wspomnienie, do dzisiaj widzę tę radość mojej babci i Darii - wyjawia Katarzyna Bujakiewicz.

Katarzyna Bujakiewicz o ostatnich chwilach Darii Trafankowskiej. "To mi dało do myślenia"
Katarzyna Bujakiewicz pamięta również, gdy Daria Trafankowska była już w szpitalu. Aktorka wspomina, że dobroć i ciepło Trafankowskiej wywierały ogromny wpływ na ludzi, którzy lgnęli do niej.
- Jak dzwoniłam do niej w święta, to ona zawsze mówiła: Jezus Maria. Siedzę przy telefonie i głównie dzwonię po przyjaciołach albo odbieram telefony. I tak samo było przed jej śmiercią. Pytałam ją: Dusia, przyjechać do ciebie do szpitala? Ona wtedy powiedziała mi: jakbyś mogła, to nie przyjeżdżaj, bo ja mam tutaj przemarsz wojsk i wszystkich muszę pocieszać, i chcę odpocząć po prostu. No i to też mi dało do myślenia. Później w różnych innych sytuacjach z przyjaciółmi chorymi na nowotwór wiedziałam już, że najważniejsza jest rodzina, najbliżsi, a przyjaciele, jeśli zostaną wezwani i poproszeni, żeby się pojawili, to niech przybędą, ale na pewno nie można obciążać tej osoby. Daria mówiła: wszyscy przychodzili do mnie i płakali. Teraz wiem, że to jest straszne. Nikt nie pomyślał o tej chorej osobie. Teraz trochę inaczej się podchodzi do chorujących, a wtedy wszyscy tak reagowali. Tak bardzo ją kochali, darzyli tak wielką sympatią - wspomina Katarzyna Bujakiewicz i dodaje - Jak to jest, że ona miała 49 lat, jak umarła. Jestem w szoku, jak o tym myślę. Ja mam 52 lata i nie wyobrażam sobie tego... Mam niedużą córkę. Jak? Zdecydowanie odeszła za wcześnie.

6 komentarzy:

  1. Ja kojarzę ta aktorkę, ale mam wrażenie, że przez mgłę. Może dlatego, że jak występowała w Na dobre i na złe, to byłam dosyć mała bo jak zaczęła grać w serialu to miałam 5 lat. Nawet nie wiedziałam, że już nie żyje.

    Szkoda, że tak młodo ludzie umierają i dziękuję, że wstawiłaś tego posta to mogłam o niej poczytać jaka wspaniała osoba była i jak przyjaciele o niej mówili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sobie teraz pomyślę, to dość sporo osób grających w tym serialu już nie żyje. Np. Leon Niemczyk. Niestety, upływu czasu nie powstrzymamy. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Pamiętam ten serial i jeżeli miałam czas, to oglądałam z przyjemnością. Lubiłam wszystkich grających w nim aktorów. Jaka szkoda, że tak szybko musiała pożegnać ten świat. Ja osobiście od początku ją polubiłam. Z przyjemnością przeczytałam Twój post, bo niewiele o Niej wiedziałam. Pozdrawiam serdecznie 🌷🌷🌷

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, mnie to trochę zajęło, zanim się do niej przekonałam, ale w tamtym okresie dosyć często przebywałam w szpitalach i jako dziecko miliłam jej fikcyjną postać z realnym życiem. Pozdrawiam

      Usuń
  3. Oglądałam i do dziś oglądam "na dobre i na złe" Darię pamiętam ale nie wiedziałam że od jej śmierci minęło już 20 lat. Moja mama umarła mając lat 48 i o dziwo też na raka. Dzięki za ten post dowiedziałam się z niego wiele , dziś też doczytałam że Artur Żmijewski ( jeden z głównych aktorów w tamtych czasach ) dziś kończy 58 lat. No chyba też już jestem stara. Niestety czas pędzi nieubłaganie !!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tą śmierć pamiętam bardzo dobrze i też trudno mi w to uwierzyć, że minęło od niej 20 lat. O urodzinach Artura Żmijewskiego wiedziałam już dawno, nawet po katastrofie pod Smoleńskiem pomyślałam sobie, że chwila na świętowanie jest "idealna". Pozdrawiam

      Usuń