"Ma dopiero 12 lat, a czuje się wypalona". Tak doprowadzamy do kryzysu psychicznego

mamadu.pl 7 miesięcy temu
Nie od dziś wiadomo, ze plany lekcji dzieci i młodzieży są przeładowane do granic możliwości. To skutkuje tym, iż dzieci nie mają czasu i siły na prowadzenie życia towarzyskiego, posiadanie pasji i uczęszczanie na zajęcia dodatkowe, które je interesują. Publikujemy list matki dziewczynki, która przyznaje, iż jej córka ma objawy wypalenia, co może prowadzić do problemów psychicznych.


Po lekcjach nie ma siły na nic


"Moja córka zaczęła niecały miesiąc temu 7. klasę szkoły podstawowej. Nie minął choćby miesiąc, a Kaja co drugi dzień wraca ze szkoły z płaczem lub rezygnacją. W tym roku jest tak dużo materiału, który musi opanować, a liczba lekcji w tygodniu to prawie tyle, ile ja mam na etacie w pracy. Każdego popołudnia widzę u córki rosnącą frustrację. Ma dość, bo plan lekcji jest przeładowany zajęciami" – rozpoczyna swój list mama nastolatki.

"Wraca ze szkoły i jest tak zmęczona, iż coraz częściej mówi, iż dosłownie nie ma siły na lekcje rysunku, o których przez ostatnie kilka lat marzyła. Coraz częściej też słyszę, iż korepetycje z matematyki może by przełożyć na za rok, kiedy będzie się realnie przygotowywać do egzaminu 8-klasisty.

Zaczynam się martwić o swoje dziecko, bo mam wrażenie, iż straciła jakąkolwiek euforia z życia. Widzę, iż czuje się w jakimś stopniu wypalona, a wszystko przez to, iż kiedy wraca po szkole do domu, to nie ma możliwości ponudzenia się i zaplanowania sobie czasu wolnego, który spędzi np. z koleżankami na podwórku".

Nie ma czasu w pasje i przyjemności


Matka nastolatki opowiada, jak wyglądają popołudnia uczennicy: "Zamiast tego jest sfrustrowana, bo nie nadąża z lekturą na polski. Bo ma do odrobienia stos prac domowych i zadania na korepetycje. Bo zamiast posiedzieć i posłuchać muzyki czy obejrzeć serial, ona zastanawia się, jak przed wieczorem wyrobić się z pójściem na zajęcia malarskie i jeszcze napisaniem rozprawki na kolejną lekcję polskiego. Gdzie jest czas na pasje, nudę, spotkania z rówieśnikami? No nie ma.

A Kaja choćby nie ma aż tak dużo zajęć pozalekcyjnych, bo raczej jestem tym rodzicem, co pozwala dziecku samodzielnie decydować, jak chce się rozwijać, i czy chce chodzić na dodatkowy angielski lub balet. Przy tej liczbie godzin spędzonych w szkole, każde kolejne zajęcia dodatkowe są fizycznie niewykonalne w trakcie tygodnia".

Rezygnuje z lekcji, żeby odpocząć


"Już choćby doszło do tego, iż wzięłyśmy jej plan lekcji i zaczęłyśmy sprawdzać, czy jeżeli wypiszę ją z religii i zrezygnuje z lekcji WDŻ to uda się choć trochę ją odciążyć. Dzięki temu miałaby 3 godziny tygodniowo mniej, a wiedza, jaką wynosi z tych lekcji, jest adekwatnie żadna. Wolę, żeby córka miała godzinne okienko w środku lekcji (zajęcia z WDŻ), podczas którego odrobi sobie lekcje i będzie miała czas na oddech.

Dzięki temu po powrocie do domu Kaja będzie miała część obowiązków już zrobionych. Tyle mówi się o pozytywnych zmianach w szkole, o odchudzaniu planów lekcji i dbaniu o równowagę w życiu dzieci i młodzieży. A ja zupełnie nie widzę tego u mojego dziecka. Widzę za to wypalenie i brak entuzjazmu do jakichkolwiek aktywności. To straszne, co szkoła i przestarzały system robią z tymi dziećmi..." – kończy swój list poruszona mama 7-klasistki.

Idź do oryginalnego materiału