Myślała, iż jej dziecko jest zwykłym niejadkiem. Problem okazał się dużo poważniejszy

mamadu.pl 1 rok temu
Ta dziewczynka nigdy nie była fanką jedzenia. Nie była to dla niej czynność ani naturalna, ani przyjemna. Odkąd się urodziła, zawsze miała z tym problem. choćby gdy piła mleko matki, krzyczała, wykręcała się od piersi lub pluła. Kiedy była starsza, wcale jej to nie "przechodziło". Dopiero niedawno poznano diagnozę nastolatki.


"Córka przez wiele lat żyła na bezpiecznej dla siebie żywności: makaronie, białym ryżu, paluszkach serowych, niektórych owocach. jeżeli na przyjęciu urodzinowym postawiono przed nią kawałek pizzy lub ciasta, była przerażona. Pytana, czego najbardziej się boi, zawsze odpowiadała, iż nowego jedzenia", pisze jej mama na portalu huffpost.com.

Jedzenie wzbudza strach


Dziś dziewczynka ma 14 lat i czarny pas karate. Potrafi łamać deski i mierzy się z chłopcami większymi od niej. Śpiewa i gra w szkolnych przedstawieniach teatralnych. Jednak gdy poda się jej koktajl lub choćby cheeseburgera, ale takiego, jakiego nigdy wcześniej nie jadła, drży ze strachu. Każdy rodzaj mięsa, ryby lub inne danie, które występuje w formie "wymieszanej" (np. potrawka z indyka, różne sosy itp.), sprawia, iż gardło jej się zaciska. Albo wywołuje odruch wymiotny.

Mówili jej: "poczekaj, to minie"


Kiedy nie ma dostępu do tych bezpiecznych, według niej, posiłków, woli po prostu nic nie jeść. Jest to bardzo kłopotliwe, utrudnia choćby wyjścia do restauracji. Zjedzenie czegoś na gwałtownie na mieście, kiedy jest z dala od domu, w ogóle nie wchodzi w grę. Matka nastolatki do niedawna spotykała się z takimi komentarzami:

Twoje dziecko jest po prostu wybredne i rozpieszczone


To jedynaczka i na wszystko jej pozwalasz


Ugotuj dla rodziny jeden posiłek i podaj wszystkim. jeżeli nie zje, to nie zje. Jak zgłodnieje, na pewno zje kolejny, albo jeszcze kolejny.

Nie przejmuj się tym, może to tylko neofobia, w końcu mała z tego wyrośnie, przecież wszyscy lubią jeść.


Matka postanowiła poszukać pomocy


Jednak to nie jest takie proste. Mama czuła, iż tu może chodzić o coś więcej. Wiedziała, iż jej córka nie jest zwykłym niejadkiem. Zaczęła chodzić z nią na terapię. Tam dziewczynka miała dotykać, lizać i smakować nieznanych potraw. Jednak to nie działało, a tylko potęgowało lęk. "Moja córka bała się posiłków", pisze mama. W końcu trafiła na innego terapeutę, a on zasugerował badanie w kierunku AFRID (Avoidant/Restrictive Food Disorder). To zaburzenie polegające na ograniczaniu lub unikaniu przyjmowania pożywienia.

Diagnoza przyniosła nową jakość życia


Nowy terapeuta żywieniowy i licencjonowany dietetyk traktował dziewczynkę z szacunkiem. Zdawał sobie sprawę z tego, iż choćby sam test w kierunku AFRID może ją przytłoczyć, więc rozłożył go na kilka spotkań.

"Teraz wiem, iż ARFID to poważne zaburzenie odżywiania, niezwiązane z obrazem ciała, zakorzenione w skrajnym lęku. Przejawia się strachem, brakiem zainteresowania lub unikaniem kontaktu z jedzeniem. U mojego dziecka występowało to wszystko.

Wiele osób cierpiących na ARFID może mieć wczesne traumatyczne doświadczenia związane z jedzeniem lub połykaniem – moja córka miała refluks żołądkowy jako niemowlę i codziennie wymiotowała. Inni pacjenci mogli np. doświadczyć zadławienia się lub urodzić się z pępowiną owiniętą wokół szyi", pisze mama.

Teraz wiadomo, co robić, by zmniejszyć lęk


Badania pokazują, iż około 3 proc. dzieci w wieku 8-13 lat ma AFRID. To rzadkie zaburzenie odżywiania, które zostało oficjalnie uznane dopiero w 2013 roku i przez cały czas kilka osób o nim wie. Mówi się dużo o anoreksji, o bulimii, ale nie o tym.

Diagnoza ARFID nie jest co prawda rozwiązaniem problemu, ale zrozumienie, na czym on polega, bardzo ułatwia życie. Dziewczyna nosi teraz do szkoły własne jedzenie i dostała pozwolenie, by spożywać je w innym miejscu niż zatłoczona i pełna zapachów stołówka. Cały czas chodzi na terapię, uczy się akceptować to, iż nie jest rozpieszczona, nie jest wybredna i – nie jest sama.

Nie czekamy, pracujemy


"Na cotygodniowych sesjach z dietetykiem, moja córka ustala sobie kolejne cele i stopniowo próbuje nowych potraw. Razem sporządzają szczegółowe plany radzenia sobie z nadchodzącymi sytuacjami związanymi z jedzeniem – zwykle są to wydarzenia towarzyskie, takie jak czyjeś urodziny, wyjazd wakacyjny, nocowanie u koleżanki", pisze mama.

"Przejście w kierunku bardziej nieuporządkowanego i nieprzewidywalnego jedzenia to powolny proces i wciąż mam obawy, czy moje dziecko poczuje się kiedyś wystarczająco komfortowo, aby samodzielnie zarządzać swoimi potrzebami żywieniowymi w towarzystwie. Zastanawiam się, co będzie, gdy pójdzie do szkoły średniej. Czy będzie mogła samodzielnie podróżować w nowe miejsca? Czy kiedyś jedzenie przyniesie jej choć trochę radości? Tego nie wiem, ale wiem za to, iż moim zadaniem jest teraz wspieranie mojego dziecka. Przestałam też czekać – jak niektórzy kiedyś mi radzili – na zmianę relacji córki z jedzeniem – pracuję nad tym".


źródło: huffpost.com


Idź do oryginalnego materiału