O tym co dzieje się w terapeucie podczas terapii i czy to jest OK

thepresja.pl 1 rok temu

Autor: Wojtek Wychowaniec

– Jaka terapia jest najlepsza? – zapytał klient.

– Oparta o autentyczność – odpowiedział terapeuta.

Ten tekst kieruję zarówno do terapeutów, jak i do ich klientów (w niektórych nomenklaturach zwanych pacjentami). Jego celem jest odsłonięcie kilku aspektów, których klienci mogą się domyślać, a o których terapeuci często nie lubią mówić albo choćby myśleć. Chciałbym, powołując się na własne doświadczenia, opowiedzieć o tym, jakie uczucia mogą pojawić się w terapeucie, czego może doświadczać i co z tymi emocjami zrobić.

Irvin Yalom napisał w swojej książce „Dar Terapii”, iż psychoterapia to podróż dwóch osób po świecie tylko jednego z nich, a mówiąc z przymrużeniem oka: psychoterapia to taki rodzaj rozmowy, w którym terapeuta nie mówi jak to jest u niego

Ważnym elementem Yalomowej definicji terapii jest to, iż psychoterapia nie jest rozmową, człowieka z nadczłowiekiem, tylko autentycznym spotkaniem dwóch prawdziwych, żywych i niedoskonałych osobowości… W związku z tym, naturalnym jest, iż nie tylko klient w psychoterapii doświadcza silnych emocji – przychodzą one także do terapeuty. Niejednokrotnie jako terapeuci, doświadczamy przemożnego smutku, silnego lęku czy nagłej złości. Mamy w końcu – zawsze ze sobą- swoją przeszłość, dziecięce strachy, a niekiedy doświadczenie cierpienia, które powracają w gabinecie, zachęcone do ujawnienia się, dzięki historiom naszych klientów. I wiecie co? To jest OK.

Można się bać, można się złościć, odczuwać smutek, bezradność lub niepewność. To element człowieczeństwa. Gdyby emocje psychoterapeuty nie były potrzebne to psychoterapią zajmowałyby się komputery.

Co ważne, szkolenia psychoterapeutyczne uczą co zrobić z takimi emocjami. Terapia własna, uczestnictwo w grupie terapeutycznej czy interwizyjnej, praca z genogramem własnej rodziny, pozwalają poznać swoje reakcje oraz opracować własne doświadczenia i traumy. Dzięki temu przeszłość w gabinecie nam towarzyszy, ale nad nami nie panuje.

Moje doświadczenie pozwoliło mi ukuć pewien model, łatwy do stosowania w czasie sesji terapeutycznych. Służy on do nawiązywania relacji z własnymi emocjami w gabinecie. Dzielę się nim z nadzieją, iż będzie dla kogoś użyteczny.

  • Zauważ – pierwszym etapem jest uchwycenie, niekiedy ulotnej emocji, która w nas się pojawia. Czasem to chwilowe doświadczenie irytacji, zniecierpliwienia czy napięcia. Ważna w tym przypadku jest samoświadomość, która pozwala zauważać drobne zmiany we własnym ciele i zachowaniu (spięcie, szybkość mówienia, chęć wypowiedzenia się itp.)
  • Akceptuj – stanem wyjściowym do każdej zmiany jest akceptacja. Brak akceptacji może utrudniać przeminięcie emocji.
  • Poobracaj – to najtrudniejszy moment, ponieważ powinniśmy krótko przyjrzeć się sobie, nie tracąc koncentracji na kliencie. Pytania pomocnicze na etapie obracania to: „Co mi to robi?”, „W jaki sposób mogę to spożytkować dla klienta?”.
  • Odpuszczenie – pozwól tej emocji odpłynąć. Wykonała już swoje zadanie, dając Ci być może istotną informację o procesie. W tym miejscu często pojawia się ulga, a choćby wdzięczność za to co się pojawiło.

Klienci psychoterapii mają tendencję do idealizowania terapeutów, co jest często spójne z ich nadzieją, na oparcie się o „siłę” terapeuty. Fantazjują, iż ich terapeuta jest ułożony, uporządkowany, panuje nad emocjami, nie ma własnych problemów, a już na pewno nie doświadczył traum. Idealizowanie terapeuty, pomimo, iż pozwala się dobrze poczuć, już na początku procesu terapeutycznego, ma swoją negatywną stronę, ponieważ nie pozwala klientowi zauważyć własnej sprawczości. Zmiany wydają się dziać dzięki terapeucie lub pojawiać się znikąd deux ex machina.

Tymczasem prawda jest inna.

Klienci psychoterapii sami realizują zmianę! Nie umniejszając roli terapeuty, warto przyznać, iż jego rolą jest dbałość o ramę spotkania, podczas gdy wypełnieniem zajmuje się klient.

Co z tego wynika dla klienta?

Zdanie sobie sprawy, iż Twój terapeuta jest zwykłym, niedoskonałym człowiekiem, może dodać Ci sprawczości. Wynika z tego bowiem, iż to Ty jesteś sprawcą zmiany. A przecież o to często chodzi – żebyś odzyskał zagubione poczucie wpływu na własne życie.

Co z tego wynika dla terapeuty?

Twoja niedoskonałość może służyć procesowi terapeutycznemu. Jesteś jaki jesteś – i to jest OK. Bo to prawdopodobnie choćby nie jest niedoskonałość, a po prostu autentyczność. jeżeli ją zaakceptujesz to stanie się Twoim największym zasobem.

Podsumowując, warto pamiętać o tym, iż terapia nie jest magicznym, manipulacyjnym oddziaływaniem, ale prawdziwym spotkaniem dwóch autentycznych osób i ich światów. Warto ten fakt zaakceptować i nauczyć się z niego korzystać. Zachęcam do budowania własnej akceptacji, bo to właśnie ona bywa najbardziej leczącym czynnikiem w psychoterapii, a odzwierciedlona, wraca do drugiego uczestnika procesu.

P.S Uważam, iż rozmowa między klientem, a terapeutą, o tym czym jest dla nich wzajemnie proces psychoterapii, to bardzo istotny element samego procesu. Dlatego też załączam dodatek z odwróceniem ról. Tu klient zadaje pytania, a terapeuta na nie odpowiada. Enjoy

Pytania, które chciałbyś zadać terapeucie, ale pewnie nie zadasz i odpowiedzi terapeutów, których czasem trudno się udziela.

K: Czy zawsze wiesz o co spytać?

T: W 90% przypadków nie… moje pytania to w dużej części podążanie i zaciekawienie.

K: Czy czasem czujesz się przy mnie niepewnie?

T: Tak zdarza się, iż czuję się niepewnie. Kiedy poruszamy temat dla mnie nowy albo osobiście trudny, ale od tego mam superwizje – regularne spotkania z mentorem, które pomagają mi poradzić sobie z niepewnością i dalej być dla Ciebie użytecznym.

K: Czy czasem się na mnie złościsz?

T: Czasem odczuwam złość, ale to jest moja złość i wynika z „mojego kawałka”. Nie odpowiadasz za moje emocje.

K: Czy jak przeżywasz trudne emocje to jest moja wina ?

T: Przeżywanie emocji to część mojej roli. Czasem warto, żebym doświadczył jakieś emocji, bo ona może dać mi jakieś doświadczenie, czy informacje, które będą pożyteczne dla procesu.

K: Czy jak mówisz, iż mnie nie oceniasz to naprawdę mnie nie oceniasz?

T: Widzę życie przez własne kalki. Czasem odczuwam emocje wynikające z moich własnych doświadczeń, jednocześnie zawsze mam otwarte na Ciebie oko zasobów i akceptacji. Mówiąc wprost czasem mam impuls do oceny, bo jestem tylko człowiekiem, ale zauważam to, i to co ode mnie otrzymujesz to autentyczna akceptacja i brak oceny.

K: Czy jak będziesz coś o mnie myślał to mi to powiesz?

T: To wymaga ode mnie asertywności, bo ponad wszystko nie chcę Cię skrzywdzić, nie mniej jednak jeżeli pomyślę coś o Tobie, lub Twoim zachowaniu to się z Tobą tym podzielę. Podzielę się tym mówiąc, jak ja się poczułem w tej sytuacji, ale będzie w tym wciąż szacunek, akceptacja i brak oceny.

K: Co mam zrobić jeżeli nasze spotkania mi nie służą…

T: Powiedz mi o tym. Chcę podróżować z Tobą po Twoim świecie w taki sposób, żeby to było dla Ciebie jak najbardziej użyteczne. jeżeli czujesz, iż kierunek, w którym podążamy nie jest tym, w którym dziś powinniśmy zmierzać to zaproponuj inny.

K: W jaki sposób mam przygotować się do pierwszej/kolejne sesji?

T: jeżeli to da Ci więcej pewności to możesz zapisać jakieś wątki, które chciałbyś poruszyć, niemniej jednak spotkanie często podąża własnym torem. Możesz po prostu zaufać procesowi.

O Autorze:

Jest terapeutą pracującym w nurcie Terapii Skoncentrowanej Na Rozwiązaniach oraz psychoterapeutą w trakcie szkolenia w nurcie systemowym (Posiada status terapeuty w trakcie certyfikacji w PSTTSR). Bierze udział szkoleniu psychoterapeutycznym atestowanym przez Polskie Towarzystwo Psychiatryczne w Krakowskiej Fundacji Rozwoju Psychoterapii. Ukończył Studium Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach w Integri TSR (I i II). Koncentruje się na otwartości, bezpieczeństwie klienta i akceptacji. Ukończył Psychologię w Zarządzaniu na UJ.

Idź do oryginalnego materiału