"Przez słowa koleżanki córka nie chce chodzić do szkoły". Tak krzywdzimy całe pokolenie dzieci

mamadu.pl 8 miesięcy temu
Czasem jeden, z pozoru "niewinny" komentarz zostaje z nami na całe życie. Przypominamy sobie o nim po latach i zaskoczeni odkrywamy, jak duży miał na nas wpływ. Mam nadzieję, iż Amelka, córka naszej czytelniczki, zapomni o tym, co usłyszała. A jeżeli zapamięta – iż to nie zniszczy jej pewności siebie.


"Ciężko mi się o tym pisze, ale czuję, iż to mój obowiązek. Jako kobiety, jako matki. jeżeli chcecie, możecie opublikować moją historię. Mam nadzieję, iż do kogoś trafi. No to od początku... Byłam z córką na rozpoczęciu roku szkolnego. Nie mogła się doczekać, aż spotka się ze swoją najlepszą koleżanką z ławki. Myślałam, iż padną sobie w ramiona i znów będą nierozłączne przez kolejne 10 miesięcy... Nic z tego.

Koleżanka skomentowała wygląd mojej córki


– Ale zgrubłaś! – rzuciła w stronę Amelki ta dziewczynka. Widziałam, jak zmienia się wyraz twarzy Amelki. Jak jej wielkie oczy napełniają się łzami.

Myślałam, iż mama tej dziewczynki jakoś zareaguje. Stałyśmy tuż obok dziewczynek. Myślałam, iż powie córce, iż komentowanie wyglądu innych osób jest niestosowne. Nic z tego. Roześmiała się, a potem zwróciła się do mnie: – Nie martw się, zacznie się WF, gwałtownie zrzuci te nadprogramowe kilogramy.

Nie byłam w stanie wydusić słowa, chociaż zdenerwowałam się tak, iż aż poczerwieniałam na twarzy. adekwatnie do teraz nie mogę jakoś tego ułożyć sobie w głowie, bo po prostu nie rozumiem tej sytuacji. Nie rozumiem, dlaczego, po pierwsze, dorosła kobieta komentuje wygląd mojej 10-letniej córki. A po drugie, dlaczego przyzwala, by robiło to jej dziecko. Chociaż w sumie jedno wiąże się z drugim, bo skoro sama to robi, to nic dziwnego, iż jej córka robi to samo.

Przez te słowa córka nie chce chodzić do szkoły


Po powrocie do domu porozmawiałam z Amelką. Wytłumaczyłam jej, iż to, jak wygląda, nie świadczy o tym, jaką jest osobą. A jest dobra, mądra, utalentowana, pogodna, towarzyska. To, ile waży i jak wygląda, nie ma znaczenia. Amelka jednak bardzo to przeżyła. Nie chce siedzieć w ławce z tą dziewczynką, trochę rano marudzi przy wstawaniu – a nigdy nie miałyśmy takiego problemu, więc to ewidentnie stres ją zżera. A może wstyd... Nie wiem. Boję się, iż wpadnie na pomysł, żeby się odchudzać czy coś.

Mam nadzieję, iż chociaż jeden rodzic, który to przeczyta, zastanowi się nad swoim zachowaniem i nad tym, co przekazuje swojemu dziecku. Bo dla was i waszych dzieci to mogą być niegroźne komentarze. Pewnie jeszcze powiecie, iż to z troski. Jednak wasze słowa mogą naprawdę ranić, mogą wywoływać łzy, stres. Nie wiem, czy moja córka zapomni o tym, co usłyszała. Boję się, iż to będzie jedno z tych wspomnień, które zostaną z nią na zawsze. Moją rolą jest, by nie jej to nie zniszczyło. Kasia".

Tego warto nauczyć dzieci


Kasia porusza kilka ważnych kwestii. Po pierwsze: nigdy nie komentujmy ciała drugiej osoby. Ciało to... tylko ciało. Zmienia się. Może być mniejsze lub większe, bardziej lub mniej pomarszczone, owłosione lub gładkie. Na niektóre zmiany zachodzące w ciele mamy wpływ, np. na zmianę koloru włosów, na inne niekoniecznie – chociażby na przyrost masy ciała, za którym mogą stać dziesiątki różnych powodów, nie zawsze od nas zależnych.

Po drugie, skończmy z traktowaniem aktywności fizycznej jako sposobu na "zrzucenie zbędnych kilogramów". WF w szkole powinien być przyjemnością, powinien zaszczepić w dzieciach i młodzieży euforia z aktywności fizycznej, z ruchu. Sugerowanie 10-latce, iż dzięki lekcjom wychowania fizycznego schudnie, to pokazywanie jej, iż ruch służy wyłącznie redukcji masy ciała. Że ruch to droga do jakiegoś celu, a nie cel sam w sobie. Takie podejście zostaje w dzieciach na lata – ilu z nas na samo wspomnienie WF-u dostaje drgawek?

Po trzecie, nie zaszczepiajmy w dzieciach kultury diety już od najmłodszych lat. Wystarczy, iż kultura diety widoczna jest wszędzie: w mediach społecznościowych, w popkulturze, w reklamach w telewizji, w przestrzeni publicznej. Kolejne badania, kolejne kampanie pokazują, jak zakompleksione są współczesne nastolatki. Jak bardzo nie lubią swoich ciał, jak dużą potrzebę nakładania filtrów w sieci odczuwają. Komentowanie wyglądu dorastających dzieci wcale im nie pomaga, wręcz przeciwnie: skłania do porównań, w których zwykle im chudsze, tym lepsze. Stąd krok do restrykcji czy zaburzeń odżywiania.

Po czwarte: rozmawiajmy z dziećmi. O każdym z powyższych punktów. Uczmy je miłości i szacunku do swojego ciała, ale też szacunku do innych ciał – niezależnie od tego, jak wyglądają, niezależnie od stopnia sprawności. Uczmy, iż ciało jest wyłącznie ciałem i na podstawie jego wyglądu nie należy wyciągać żadnych daleko idących wniosków. Tak, to odwołanie do kultury diety: w końcu grube ciało może być zdrowe, a chude ciało może być chore.

W końcu, po piąte: zacznijmy od siebie. To my dajemy dzieciom przykład. One uczą się, obserwując nasze zachowania. jeżeli same nie zaczniemy pracować nad własnymi przekonaniami, ten sam – tak często krzywdzący – sposób myślenia przekażemy dzieciom. I koło się zamyka.

Idź do oryginalnego materiału