Rodzice podążają za tym trendem i myślą, iż robią dobrze. Mylą się

mamadu.pl 7 miesięcy temu
Pamiętam, jak kilka lat temu internet rozgrzały słowa Anny Lewandowskiej o tym, na ile zajęć dodatkowych zapisała swoją kilkuletnią wtedy córkę, Klarę. Sama Lewandowska rzuciła wtedy w przestrzeń pytanie: czy to nie za dużo i czy nie projektuje na córce swoich niespełnionych wizji?


Odezwało się gros psychologów, przez dwa tygodnie temat był gorący. Potem, jak to w sieci, mniej więcej wszystko ucichło, a jednak temat nie zniknął.

Wyścig szczurów


Każdego dnia, patrząc na swoją córkę, myślę o tym, żeby nie pisać własnych scenariuszy na jej życie, by nie zagłuszyć jej możliwości i potencjału. I jak nie zaprosić jej świadomie lub mniej świadomie do wyścigu szczurów, w którym sama nie chcę brać udziału.

Moja córka ma niespełna sześć lat. Jest żywiołem. Miłością i głośnym śmiechem. W przedszkolu ma zapewniony szereg zajęć obligatoryjnych, a program jest szalenie ciekawy. Poznawanie świata w jego najlepszej, najdelikatniejszej odsłonie.

Już rok temu miałyśmy możliwość rozszerzenia lekcji z języka angielskiego o dodatkowy pakiet i dodatkowy czas. Ona nie chciała, ja nie namawiałam. W tym roku ponowiłam pytanie, na początku padło entuzjastyczne: Tak! Teraz zmieniła zdanie, prosi, by odbierać ją wcześniej.

Czego słuchać? Intuicja podpowiada mi: ma jeszcze czas, odpuść. Inny głos w głowie szepce: znajomość języka to podstawa we współczesnym świecie, zapisz ją, niech się uczy.

I pewnie odrzucę ten drugi głos, bo wiecie państwo, w końcu ona ma niespełna sześć lat. Zdąży opanować język, a podstawowe lekcje i bajki włączane po angielsku wystarczają, by się z nim oswajała. Powoli, w swoim czasie, bez pośpiechu.

Wszystko jest ok


Podobne doświadczenia mamy z jazdą konną, choć tutaj akurat zagrał czynnik wieku. Córka nie może zostać zapisana do szkółki jeździeckiej, dopóki nie skończy siódmego roku życia i nie osiągnie określonej wysokości ciała. Kryteria nas zatrzymują, ale to dobrze.

Od dwóch lat mówi tylko o koniach. jeżeli "kocha" naprawdę, to poczeka. Głęboka pasja nie minie, a rozwinie się w coś niezwykle wartościowego. Być może.

A być może zupełnie nie. I to też jest ok.

Być może córka nie nauczy się mówić po angielsku płynnie i to też jest ok. Być może wybierze inny język, który zagra w jej duszy.

Wolność, to zaraz po bezpieczeństwie i obecności, najważniejsze, co chcę jej podarować, jako matka. Dlatego częściej niż o tym, jak jej angielski albo na jakie zajęcia ją zapisać, myślę o tym, na jakie zajęcia zapisać mogę siebie, co dla siebie zrobić, w jaki sposób się rozwinąć.

Ta droga wydaje mi się bardziej naturalna. Nie popychać, dmuchać w żagle. Kochać i dać możliwość wyboru.

Idź do oryginalnego materiału